piątek, 4 grudnia 2015

The Precious Gift by John Bowen

The Precious Gift by John Bowen


Jedno słowo: MACIERZYŃSTWO

Główna bohaterka, Sarah Arnott znajduje na swojej posesji kości kobiety, ale to nie wszystko, bo były dwa szkielety, a nie jeden. Tak, zmarła kobieta była w ciąży i to już końcowej fazie - 8 miesiącu. Z tego choćby powodu, nasza bohaterka od razu nawiązała więź, jeśli można to tak nazwać ze zmarłą, bo sama jest matką, malutkiego chłopczyka, bodajże 4-mięcznego (teraz już pamięć troszkę szwankuje). I tak zaczyna się dochodzenie. CIEKAWOŚĆ ludzka nie zna granic, a sam fakt, że zmarła przyśniła się Sarah i "rozmawiała" z nią pchnęło ją ku szukaniu przyczyny tej zbrodni. Bo kto mógłby zabić kobietę w ciąży? Co za bestia, można rzecz. A nie jest łatwo wydobyć informacje z lokalnej społeczności, ta Sarah przeniosła się na "zadupie" ;) z Londynu, a jej mąż podróżował do pracy w te i we te. W końcu jest przyjezdną, intruzem, a takiej nic nie można powiedzieć. ALE sam inspektor natrafił na mur i prosił ją o pomoc, to starała się jak mogła, a potem no cóż popłynęła na fali i nawet dobrze jej szło. Oczywiście z dzieckiem "pod pachą". 

Przyznam, że społeczność była taka jak sobie wyobrażałam - tajemnicza, niechętnie zdradzająca cokolwiek, bo po kiego grzebać w przeszłości, i naruszać spokój zmarłych. A, okazało się, że szkielet ma z 40-50 lat  (1947) /strzelam troszku, bo 2 dni temu ją przeczytałam/ i niektórzy, którzy mogą coś wiedzieć o sprawie pewnie zmarli, a inni siedzą np. w domu starców.

Sarah Arnott - matka, żona - małżeństwo bardziej z wygody, jak na moje oko (byliśmy razem tak długo, jest nam nawet dobrze to hajtniemy się); z pewnością monotonia i nuda tam się wkradła, odrobina miłości się tli, ale to jednak za mało. Jej mąż bardziej skupiony na pracy, niż na życiu rodzinnym, zwykła zabawa z dzieckiem to dla niego prawie jak kara, choć miał przebłyski rodzicielstwa, ale małe. Sama Sarah nadmieniła, że tak to za bardzo nic nie umie i choć dobrze opiekuje się i spełnia się w roli matki. Okazało się, że jednak coś tam umie (wielbicielka książek detektywistycznych) i dobrze szła za tropem odnalezienia winnego. Oczywiście musiały być pokazane ciągoty do ogrodnika ;) - mąż daleko, a tu ciacho lata po ogrodzie, to trzeba powzdychać ;).

Zmarła, Dorrie Reeves była nauczycielką i przyjezdną. Dość tajemnicza. Ogółem robiła dobre wrażenie. Mieszkała na plebanii. Zaciążyła, nikt nie wiedział z kim i jak "wyjechała" wywnioskowali, że urodziła i nie wróciła i tyle. 

Prawda co do jej śmierci okazała się dość gorzka. Mogę zdradzić tyle, że była związana z jej stanem i że przysłowie ze "srokami" jak najbardziej tutaj pasuje.

Samo zakończenie, jeśli chodzi o wyjaśnienie zagadki śmierci Dorrie było nawet satysfakcjonujące, ale nie podobało mi się troszkę to co dalej po całym fakcie zrobiła Sarah. Takie niby może być, ale tak średnio to wyszło.

STRONA TECHNICZNA: język zdecydowanie na poziomie zaawansowanym. Mała, niepozorna książeczka (190 str.) a tu takie zaskoczenie. Chwilami musiałam się bardziej wysilić, żeby skumać o co biega. Nawet, chyba nie skłamie jak powiem, że nadaje się na poziom akademicki.

Ps. jak znajdę czas to wypiszę słówka, nawet dla samej siebie ;).

Ocena: 8,5/10

Ogółem bardzo dobrze mi się czytało i była interesująca. W samej tylko końcówce trochę mi coś zgrzytało i dlatego odjęłam co nie co ;).

POLECAM !!!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz