Tak świetnie mi się czytało "The Witch of Portobello" tego samego autora, że zapragnęłam sięgnąć po inną jego książkę i to taką, którą już kiedyś czytałam i leży sobie u mnie na półeczce w wydaniu polskim. Trafiło akurat na tę, bo była dostępna w bibliotece i teraz wiem, że niestety to nie był zbyt dobry wybór. Okazało się, że jest raczej SŁABA. Niby pomysł nawet chwytliwy, jeśli chodzi o treść, ALE jak się czytało to wiało strasznie moralizatorstwem. Tak jakby Coelho trochę na siłę chciał wcisnąć nam swoją a la przypowieść o tym czy jesteśmy skłonni do zła jak mamy ku temu okazję - taka nasza wewnętrzna walka. I gdy zaczęłam czytać inną książkę i tam zarówno akcja jak i sama treść mnie wciągnęła, to ta wypadła blado przy tamtej. I już nie mam ochoty do niej zaglądać. Co do języka, to na takim samym poziomie jak w "The Witch of Portobello", czyli średnio-zaawansowana osoba powinna sobie poradzić. Przeczytałam 45 str. i dość. Zabrakło ISKRY, tego "czegoś".
Czy polecam?
Hmm.... dla tych, którzy dopiero co zaczęli czytać Coelho to moim zdaniem warto się zapoznać i z tą pozycją, bo coś tam mówi ona o samym autorze. To jak postrzega DOBRO i ZŁO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz