niedziela, 25 grudnia 2016

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!


Wesołych, Zdrowych i Zaczytanych Świąt Bożego Narodzenia dla wszystkich moich odwiedzających!!! Wystrzałowego Sylwestra!!!

Ps. dwie zaległe recenzje napiszę już w Nowym Roku. W tym niestety nie znajdę na to czasu - choróbsko dopadło w rodzinie plus inne zaległości się zebrały. Dziękuję z góry za wyrozumiałość :)

środa, 6 lipca 2016

The Death Sculptor (#4 Hunterek) by Chris Carter

The Death Sculptor (#4 Hunterek) by Chris Carter



Zapytacie i jak się czyta Hunterka w oryginale? A no nawet dobrze :) Muszę przyznać, że krótkie rozdziały, które na początku mnie denerwowały przy 2gim tomie jego przygód z seryjnymi mordercami, teraz przy 4tomie są już na tyle powszechne, że aż i znośne :) A w oryginale jakoś się ich tak nie odczuwa w wymiarze negatywnym - chyba to była kwestia przyzwyczajenia plus, że jednak po angielsku to inny trochę dynamizm i wypadło naturalniej :). 

Miałam taki peszek, że w bibliotece starego wydania brak, teraz na szczęście wyszło nowe, ALE dla mnie to już po ptokach :P, bo zakupiłam sobie cały pakiecik z Hunterkiem po angielsku (licząc od tej). I tu moje zaskoczenie, że o proszę, w końcu jakieś wydawnictwo zmądrzało i wzięło się za dalsze tłumaczenie (wychodzi piąty tom ) mojego Hunterka. No ale ja was pomęczę przemyśleniami z oryginałów ;).

 I tak to tym razem nie będę, aż tak bardzo się rozpływać nad kunsztem pana Cartera, bo nie wiem dlaczego, ALE miałam wrażenie jakby trąciło mi SCHEMATEM w jakimś tam stopniu. Było fajnie, powolutku akcja się rozkręcała i te rzeźby ludzkie - no nie powiem grozę to jakąś miało, ALE nie odczułam jej aż tak silnie jakbym chciała. Może wyobraźnia gorzej mi pracowała jak przekładałam sobie opis po angielsku w główce na polski - sama nie wiem ;) Po prostu tym razem nie przeraziło mnie na tyle, bym krzyknęła - wow! :)  A schemacik wyczułam w tym po troszku, że rozkręcało się powoli, stopniowo i to nawet jest tak pół na pół na plusik, bo z pewnością jest to bardziej bliższe realnej pracy policji - nie wszystko od razu na tacy, a trzeba się pogłowić, a z drugiej strony jakoś w poprzednich tomach chyba szybciej mu jednak to szło. A i dla tych co zaczynają od tego tomu, to na pewno na plus jest to, że jest tam wpleciony opis Hunterka i Garcii - coś z ich przeszłości (ręki sobie nie dam uciąć, jeśli chodzi o Garcię, czy to była ta sama wzmianka, ALE o Hunterku to praktycznie to samo, co w poprzednich tomach).

Co jest fajne to wprowadzenie nowej postaci Alice Beaumont, a najlepsze w tym, że jest to prawdziwe imię i nazwisko kobietki, która wygrała konkurs na bycie postacią w jego książeczce (SUPER, co? ;); wzmianka o tym jest na początku oryginały, nie wiem jak to u nas, mam nadzieję, że też o tym wspomnieli, bo wypadałoby) Tyle, że przez tą nową postać, to Hunterek się nie napracował aż nadto, bo gdy trzeba było pogrzebać w papierach, to czary mary i  nasza Alice była pierwsza i wyciągała lub była blisko wyciągnięcia królika z cylindra :) Owszem, miał swoje typowe olśnienia i zadumy nad zbrodnią, ALE zabrakło mi chyba tego większego wysiłku, jaki zawsze musiał podjąć. Tym razem miał troszkę z górki :).

Gdy zbliżałam się ku końcowi książki tak ok 100 str. to w końcu w moim odczuciu było BARDZO ciekawie - jak to bliżej finału. I DUŻY plusik dla pana Cartera za tożsamość seryjnego mordercy, bo do głowy mi nie przyszło, że to TA osoba - BRAWO! :)

Kocham Hunterka i jego przygody, więc tak czy inaczej nie dam rady go ocenić na razie na niżej niż BARDZO DOBRY :). Nie było to tak spektakularne w moim odczuciu jak poprzednie - szczególnie 1wszy i 3eci, tak czy siak Hunterka warto przeczytać.

STRONA TECHNICZNA: język na poziomie zaawansowanym, ALE przy znajomości niektórych słów choćby z seriali kryminalnych, to da się bez problemu skumać o co biega :) 

Ocena: 7/10 

Polskie wydanie - Rzeźbiarz śmierci :)

POLECAM!!!

czwartek, 5 maja 2016

Last to die (Rizzoli & Isles #10) by Tess Gerritsen

Last to die (Rizzoli & Isles  #10) by Tess Gerritsen





Zabierałam się do tej recenzji DOSYĆ DŁUGO, bo przeczytałam ją w MARCU a już mamy MAJ ;). A żeby było jeszcze zabawniej to był mój prezent urodzinowy z LUTEGO :P Żeby mąż się nie głowił co kupić, to pieniążki urodzinowe dostałam i dzięki allegro mogłam cieszyć się moim kochanym duetem i to w oryginale :). Ps. polecam zakupywanie książek na allegro i to szczególnie używanych, bo większość z nich wygląda jak nówka - może raz czy dwa czytane ;) I tak to było mi dane cieszyć me oczy i serce angielszczyzną w wykonaniu pani Tess i przyznam, że bardzo dobrze mi się czytało.
A tak od początku i krótko i na temat to pierwsze 300 str. było CIEKAWE i babeczki mnie nie zawiodły, ALE też SPOKOJNE. Dopiero przy końcówce Gerritsen się rozszalała (książka ma z 443 str.) i ja jako czytelnik byłam bardzo z tego powodu zadowolona a finał był wart całego czytania, bo nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy i kto był mordercą.

Jedyny MINUS to gdy już się wplata wątek niesnasek mamusiowo-tatusiowo-obecny facet to wypadałaby to zakończyć, a tak zostało to wg mnie URWANE. Chyba że pani Gerritsen chciała pokazać co słychać w rodzinie Rizzolich i przy ostatnim tomie to podsumować, to wtedy niech będzie ;) 

STRONA TECHNICZNA: język zaawansowany, ale styl bardzo fajny i nawet jak były jakieś medyczne terminy to dzięki Ci panie, że tłumaczono je na "nasze" dla Rizzoli :), więc i ja skumałam o co biega :). W sumie to dobrze, że ten a nie inny tom udało mi się przeczytać w oryginale, bo jednak co terminy medyczne to medyczne :)

9,5/10

To za ten mój minusik :)

POLECAM!!!! 

czwartek, 3 marca 2016

Therapist by Jaden Wilkes (18+)

Therapist by Jaden Wilkes (18+)


Kto nie zna roli Christiana Bale z "American Psycho"? Jeśli jakaś się osóbka znalazła, to niech wygoogluje sobie owy film i będziemy w domku ;), a to dlatego że postać Alexandra z tejże książki nasuwa od razu takie skojarzenie :).

Zdiagnozowany socjopata i to przez samego siebie ;). A tak w ogóle jaka jest różnica między psychopatą a socjopatą? W dzisiejszych czasach dość często używamy tych terminów zamiennie, a w rzeczywistości jednak się różnią. Jako że Alexander jest socjopatą to oto jego charakterystyka:

"Socjopaci mogą doświadczać problemów psychicznych w wyniku zmian w konkretnych obszarach mózgu. Jednak ogromną rolę w rozwoju tej nieprawidłowości odgrywa także środowisko, w którym dorastają.
Pomimo zewnętrznej powłoki szczerości i wiarygodności, zachowanie socjopaty jest podstępne i kłamliwe. Jest on skłonny do manipulacji i nie potrafi osądzić moralności danej sytuacji, jednak nie dlatego, że nie posiada kompasu moralnego, a dlatego, że ten, który ma, jest rozregulowany. Jak zaznacza Pemment, może to wynikać z czynników społecznych i neurologicznych.
Psychopaci są nieustraszeni, a socjopaci nie. Psychopaci nie posiadają poczucia zła i dobra, a socjopaci wręcz przeciwnie. Mimo wszystko obie osoby są zdolne do zrujnowania czyjegoś życia i zniszczenia związku z drugim człowiekiem" - z http://natemat.pl/99827,czym-rozni-sie-psychopata-od-socjopaty

I jak nic te wszystkie cechy naprawdę pasują do Alexandra.

Może zaznaczę na wstępie, że to NIE JEST ROMANS. To typowa literatura z gatunku DARK i pomimo tego, że występują tam sceny erotyczne, to nie nazwałabym tego erotykiem, bo jak nazwać coś co wygląda o tak: THERAPIST = THE  RAPIST !!! Gra słów i jakże trafna!

Ta książka  może OBRZYDZIĆ, ZBULWERSOWAĆ, ZSZOKOWAĆ i to samym zachowaniem głównego bohatera, ALE przecież myślę, że świadomie sięgamy po historię SOCJOPATY, więc powinniśmy być przygotowani na WIARYGODNE oddanie osobowości antyspołecznej.

NAJCZĘSTSZY wulgaryzm to słowo: CUNT
A kobiety bez ogródek przyrównuje do tłustych świn i ogółem nie traktuje po ludzku.
Jego rozrywką jest PONIŻANIE kobiet i to za pomocą seksu. O libido to on ma, ALE wykorzystuje w nader wulgarny i niebezpieczny dla kobiet sposób (eksperymentuje na pacjentkach).

Dlatego, zacytuję naszą polską pisarkę Agnieszkę Lingas-Łoniewską "KARMA TO SUKA" i w jego przypadku to się sprawdziło. Trafiła kosa na kamień. Zaczyna odczuwać, że grunt osuwa się mu spod nóg. Już nie jest taki chojrak ;)

Co najlepsze w tej książce to drugie dno i zaskakujący epilog :).

Mi się ona podobała, ALE pod względem przedstawienia wiarygodnie postaci, czytaj socjopaty, a nie że jego zachowanie mi się podobało - oj niee :).

Na koniec o to próbka jego "pięknego języka": ”I know I’m an asshole. I get it. Most of you are probably hitting close on your Kindle app right now, but hang in there. I might be a piece of shit but it makes for a good read. I guarantee I’ll have your cunt dripping by the time you finish our crazy fucking ride.”

STRONA TECHNICZNA: język na poziomie średnio-zaawansowanym

Ocena: 10/10

Polecam dla wielbicieli gatunku DARK :)  

The Suit (Holly Springs #1) by B.N. Toler

The Suit (Holly Springs #1) by B.N. Toler


Sięgnęłam akurat po tę książkę jakoś tak z przypadku, a może tak miało być ;). Zachciało mi się odskoczni od thrillera i tak przeglądałam sobie swojego Kindelka i o patrzę "the Suit". Coś mi tam zaświtało o czym to niby jest i pomyślałam, a wchodzę w to! I to był strzał w dziesiątkę :) Jeśli jakaś kobitka potrzebuje odprężacza-umilacza w postaci romansu z obłędną chemią między bohaterami, humorem typu uszczypliwe uwagi, bo kręcisz mnie i to mocno oraz świetnymi scenami erotycznymi, to niech się długo nie zastanawia i sięga po tę książeczkę. Gwarantuję, że się nie zawiedzie :). Czyta się bardzo płynnie i wciąga jak cholera! ;)

Co do fabuły: Edie "dobra dziewczyna" poznaje Johna "Suit", gdy on w ramach regulacji długu wdzięczności (zawartym w testamencie jej dziadka) "musi" odbębnić na jej farmie 3  miesiące - pomagać przy koniach. On - prawnik, Ona - prosta dziewczyna - od razu nasuwają się typowe uprzedzenia i stereotypy. I tu cały pies pogrzebany ;). Bo On nie jest TYLKO facetem w garniturze, a ONA nie jest TYLKO typową grzeczną dziewczynką. Dwa światy się zdarzają. Chemia aż ich skręca - oboje podobają się sobie pod względem fizycznym i nie tylko, ALE to później ;). A żeby było milej. On w ramach tej umowy musi z nią zamieszkać - taaa, SUPER :). Jako zachętę powiem, że Edie uwielbia czytać literaturę typu harlequiny ;), no cóż samotna kobieta musi sobie jakoś radzić, nieprawdaż ;). 

Uwaga SPOILER!!!

A żeby jakoś rozładować napięcie i choć raz w życiu uwolnić z okowów niegrzeczną dziewczynkę to Edie zgadza się na propozycję Johna  - mogę Ci pomóc z seksualną frustracją ;), nikt się nie dowie, że lubisz i chcesz być niegrzeczna, bo ja nie wypaplę - czysty układzik :). ALE ona ma warunek - BĘDZIEMY ODGRYWAĆ ROLE z moich książek - i tu kobitki można zacząć szaleć z radości, bo mhmmm to było naprawdę dobre ;).

Oczywiście musi być jakiś dramat typu - ALE ja nie chciałam/chciałem się zaangażować, w końcu jesteśmy z dwóch różnych światów. To nie wypali! I tu nasuwa się pytanie - A czy aby na pewno? A może dacie sobie szanse? Cokolwiek wykombinujecie?

Podsumowując: To było coś w stylu kowbojskiego romansu, który jest SWEET, SEXY, FUNNY :)

STRONA TECHNICZNA: język średnio-zaawansowany.

Ocena: 10/10

A tu piosenka, która moim zdaniem pasuje do tej lekturki:
https://www.youtube.com/watch?v=XvtXgNtYFMs

Ps. Zaczęłam czytać drugi tom o ich przyjaciołach, ALE przestałam, bo nie chciałam na siłę. Jakoś nie mam ostatnio szczęścia do drugich tomów, a i historia co jest tam przedstawiona nie zaciekawiła mnie, więc pomyślałam, a po co się zadręczać ;). Nie mówię, że zła - przeczytałam tylko 8% i moje nastawienie jest anty, więc proszę się nie sugerować :).

POLECAM!!!

niedziela, 28 lutego 2016

Hillary: Tail of the Dog (Hillary Greyson #1) by Angel Gelique

Hillary: Tail of the Dog (Hillary Greyson #1) by Angel Gelique


Myślałam, że dam radę tę książkę przeczytać. ALE po przekroczeniu 60% (dotrwałam do 66%) i początku tortur. Poczułam, że jednak dam sobie spokój i dokończę sobie czytać np. Tess Gerritsen dla odprężenia. Choć i tak wiem, że to co już przeczytałam nie dać się tak łatwo WYMAZAĆ z pamięci. Dlatego, proszę bądźcie w pełni świadomi, gdy sięgacie po tę książkę. Ja nie czytałam JESZCZE horrorów (tylko jeden i bez scen tortur) i taki efekt - przy pierwszej mocniejsze wzmiance - wymiękłam. Dosłownie zaczęło mnie mdlić przy samej wizualizacji tego co tam się działo. A jest to książka BARDZO OBRAZOWA. Owszem lubię filmy typu "Piła" i gdy je oglądałam to nic mi nie było. ALE muszę przyznać, że jednak SŁOWO jest silniejsze od OBRAZU. 

A co do fabuły. No cóż. Budzimy się razem z "ofiarą" w pokoju. Nadzy. Bez pamięci - kim jesteśmy, dlaczego tu trafiliśmy, gdzie w ogóle jesteśmy. Przywiązani do łóżka. Nagle przychodzi doktorek i mówi, że chce nam pomóc - ta gadanie. A my myślimy o co tu biega i jak tu zwiać przy nadarzającej się okazji. A mamy także koszmary - niezbyt przyjemne - zawsze kończymy w nich martwi, a przed torturki. Potem poznajemy pewną panią, która okazuje się żoną doktorka i to ona nas pielęgnuje, choć niechętnie. A żeby było jeszcze przyjemniej to gdy odmawiamy jedzenia, bo czujemy, że chyba ktoś tu nas czymś szpikuje. To co się dzieje? A no podłączają nas do kroplówki i zakładają cewnik - ale żeby delikatnie, a po co ;) Potem poznajemy jeszcze jednego doktorka, tym razem psychiatrę :), on się nam akurat podoba - przystojniaczek i nawet by chciał nam pomóc, bo widzi i czuje, że dzieje się tu coś bardzo nieetycznego ;) ALE koniec końców nic nie robi. Do czasu ;) A my kim jesteśmy? A, 15 dziewczynką, która podobno ma jakiś problem z głową, dlatego tutaj jest, by jej pomóc - bullshit !!! :P

I tak to 1-wsza POŁOWA książki to gdybanie i sympatyzowanie z "ofiarą" (choć nie zawsze, jakiś tam zalążek typu "hmm coś z nią jest nie tak" był). Przynajmniej ja tak miałam. W końcu była naprawdę potraktowana nieetycznie i poniżająco. A potem jak wspomniałam na samym początku, zaczyna się jazda bez trzymanki dla miłośników horrorów i to tych przepełnionych makabrą i torturami ;).

STRONA TECHNICZNA: język na poziomie średnio-zaawansowanym, a zaawansowanym.

Ocena: 10/10 

Podsumowanie: Byłam bardzo pochłonięta pierwszą połową książki, co będzie dalej,  a potem no cóż mam jednak za słabe serduszko na "te" sprawy typu tortury w słownie pisanym i dlatego spasowałam, by nie dostać przypadkiem zawału i bym mogła spać spokojnie dzisiejszej nocy i nie tylko tej :).

POLECAM, ale nie dla każdego !!!

czwartek, 11 lutego 2016

Allure (Spiral of Bliss #2) by Nina Lane

Allure (Spiral of Bliss #2) by Nina Lane


 Zaległości ze starego roku 2015 ;)

Jak rozpływałam się przy pierwszym tomie. Tak tutaj pisarka nie stanęła na wysokości zadania. W "Arouse" wszystko było wyważone i miało ręce i nogi. Ciekawiło co to z nimi będzie. Jak sprostają kryzysowi. A tu co zrobiła? Przesyt scen erotycznych nad treścią, która mogła być ciekawa, ALE jej nie wyszło. Tak jakby ktoś jej powiedział - "Hej fajne te sceny pieszczot z retrospekcji i łóżkowe, daj ich więcej". I tak zrobiła i to moim zdaniem ją zgubiło. W końcu tu chodziło o NICH, a nie o to jak uprawiają seks. Jak w pierwszej części przeważającym głosem była Olivia tak tutaj dano więcej do powiedzenia profesorkowi i z początku się cieszyłam, bo to coś świeżego - męski punkt widzenia. ALE przestałam, gdyż nie było tego "czegoś". Mdłe to wszystko było. A historia z jego rodzinką, też kulała. Spodziewałam się czegoś ciekawszego. I tak przeczytałam dużo, bo 70%, ale żeby tam COŚ było, to nie. Dużo retrospekcji, a i to w większości to sceny erotyczne. A Olivia tutaj stała się jakby wyblakła, zanikła. Owszem pierwszy tom kończy się wielkim "bum" i mogło być ciekawie, ALE nie jest. Zgadzam się z jedną z opinii na goodreads, gdzie było mniej więcej powiedziane, że na tej jednej (pierwszej) pisarka powinna poprzestać, bo dwójeczka jest rozwleczona i praktycznie o NICZYM według mnie. STRASZNIE się ZAWIODŁAM.

Podobały mi się dwie sceny i owszem erotyczne ;) - seks w przebieralni i rozbierane scrabble ;). NIC więcej, nie przykuło mojej uwagi.

STRONA TECHNICZNA:  język średnio-zaawansowany.

Podsumowując: NIE POLECAM!!!

Ocena: 4/10 za te dwie scenki ;) 

Human Remains by Elizabeth Haynes

Human Remains by Elizabeth Haynes


Na początku powiem, że ta książka mnie zaskoczyła. Spodziewałam się szybkiej akcji i zawiłej zagadki dotyczącej odkrywania co raz to kolejnych dość rozłożonych zwłok. A dostałam spokojniejszą książkę, która skupia się bardziej na psychologii postaci i ich wewnętrznych rozterkach i motywach (jeśli chodzi o "zabójcę"), niż na całym szumie w postaci ganiania za złoczyńcą. ALE nie odłożyłam ją i przeczytałam od deski do deski, bo potrafiła zaciekawić ludzkim czynnikiem: Czy dobrze znamy swoich sąsiadów? Czy zauważylibyśmy, jeśli któryś z nich, by umarł? Co sprawia, że poddajemy się i nie chcemy dłużej żyć? W jaki sposób można odejść "spokojnie"? Czy można kogoś "popchnąć" ku śmierci? Czy osoba w postaci "anioła śmierci" jest  w 100% zła? Jakie mogą być motywy "anioła śmierci"? Może odpowiedź jest banalna, a może jednak nie? 

Jako że sama autorka jest analitykiem wywiadowczym pracującym w policji, to nie miała problemu z przedstawieniem głównej bohaterki - Annabel, która w powieści pracuje na tym właśnie stanowisku. I to od niej wszystko się zaczęło, a może bardziej od jej kota ;), który zwiał w stronę domu sąsiada i palącego się światła. Ciekawość zwyciężyła, włamała się do domu i odkryła jedno z wielu ciał (inne domki, mieszkania w tej samej mieścinie) pozostawionych na pastwę losu w stanie kompletnego rozkładu.

Ciekawym zabiegiem pisarki było to, że dała głos także zmarłym ;). I oczywiście naszemu "aniołowi śmierci", który na samym początku nie sprawia wrażenie "groźnego". Bardziej znudzonego życiem inteligenta, który ma problem z wyrywaniem lasek (mother's issues). Spędzającego swój dzień po pracy na dodatkowych kursach (lubi wiedzieć więcej) plus na masturbacji przy filmach porno w zaciszu domowym ;).

I fabuła sobie pomalutku idzie - na przemian dowiadujemy się co raz to nowych faktów z życia "anioła śmierci", prób Annabel w postaci zaalarmowania policji, że coś jest na rzeczy - niby umarli w sposób naturalny, ALE coś jest nie tak. Poznajemy także całkiem przyjemnego dziennikarza, który też ma swoją rólkę w całej powieść.

Bywały nudne momenty - czasami opis pracy Annabel bywał zbyt szczegółowy.

STRONA TECHNICZNA: język na poziomie zaawansowanym.

Podsumowując: POLECAM, ale dla tych, którzy lubią thrillery psychologiczne, które bywają spokojniejsze.

Ocena: 7,5/10 da się przeczytać i bywało ciekawie, ale jednak spodziewałam się czegoś bardziej szybszego ;).

niedziela, 31 stycznia 2016

Out of the Dark by Linda Caine & Robin Royston

Out of the Dark by Linda Caine & Robin Royston


Depresja to straszna choroba, która często jest określana chorobą duszy i tu się zgodzę w 100%. Potrafi przyjść niespodziewanie, wkraść się w nasze życie pod wpływem przeważnie jakiejś dla nas trudnej do zaakceptowania zmiany lub wyleźć na światło dzienne po to aby opowiedzieć tłumioną historię z życia, inaczej mówiąc traumę z dzieciństwa, która była tak bardzo pogrzebana w naszym umyśle, że nie zdawaliśmy sobie o niej sprawy, dopóki do głosu nie doszła DEPRESJA i myśli SAMOBÓJCZE.

Z takim przykładem depresji zmierzyła się bohaterka swojej powieści, a raczej biografii - Linda Caine, przy pomocy wspaniałego psychiatry i psychoterapeuty Robina Roystona. 

Z okładki książki można dowiedzieć się, że będzie to historia niczym detektywistyczna, gdzie po śladach, pomału dowiadujemy się całej prawdy, która doprawdy była szokująca. I tak w istocie było!

Cały realizm został zachowany. Czuło się prawdę w każdym wypowiedzianym zdaniu, a nie były one łatwe do czytania. Takie intymne. Te przerażenie. Ta niemoc. To, że czuła jakby traciła zmysły i musiała koniecznie przed "kimś" się schować. Nie czuła się nawet bezpieczna we własnym domu, bo przed własnym umysłem nie ma drogi wyjścia. Choć próbowała i w sumie znalazła "bezpieczne miejsce" w swoim umyśle i do niego uciekała, nawet podczas terapii, kiedy już coś chciała wyznać, ale było to zbyt straszne i puf - nie ma jej w tym momencie, jest w innym świecie.  A jej sny - takie przerażające, ale pomocne... jak okruszki chleba. Jako że dr Royston jest psychoterapeutą jungowskim, a więc ma wiedzę z zakresu snów i ich czytania, analizowania to dzięki temu bardzo pomógł Lindzie. A nawet jak miał zawodowe przeczucie, że domyśla się co się jej mogło stać, to dawał Lindzie wolną rękę, by pomału sama odkrywała tą przykrą, druzgocącą prawdę o swoim dzieciństwie. Nie było to łatwe. Była na własne żądanie "zamykana" w coś w rodzaju szpitala psychiatrycznego, gdzie przychodził do niej dr Royston i to nie raz a kilka razy tam wracała (bodajże 3 - pamięć moja już nie ta) i miała bardzo gwałtowne załamania psychiczne prowadzące do kaleczenia się nawet szkłem przy próbie wybicia szyb, by zrobić sobie drogę ucieczki. Tak bardzo chciała się schronić, ta część jej - DZIECKO.

Powiem tak, to była bardzo ciekawa i otwierająca oczy książka, ale nie łatwa. Bo te całe cierpienie, które wylewało się z kartek nie było fikcją, a wspomnieniami. Bardzo się ciesze, że udało się jej "uporać" z tym wszystkim co ją spotkało i to dzięki jej samej, psychoterapeucie i jeszcze czemuś, ALE czym był ten trzeci składnik do wybawienia jej duszy z cierpienia, to dowiedziecie się jeśli sięgnięcie po tę książkę :).

STRONA TECHNICZNA: język na poziomie bardziej zaawansowanym.

Ocena: Ciężko ocenić czyjeś życie. Ale jeśli chodzi o przekaz to 10/10 i nawet więcej - za odwagę podzielenia się swoją historią. 

POLECAM!!! 

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Escape by Carolyn Jessop & Laura Palmer

Escape by Carolyn Jessop & Laura Palmer


Na początku powiem, że zanim sięgnęłam po tę książkę, to najpierw przeczesywałam youtube'a w poszukiwaniu interesujących filmów dokumentalnych na temat poligamii. A tak jakoś mnie naszło ;). I znalazłam, obejrzałam i pomyślałam sobie "A poszukam na goodreads jakiejś lekturki na ten temat" i ta wpadła mi w oko. I nie żałuję! :)

Carolyn Jessop urodziła się w rodzinie poligamistycznej w Utah, bodajże była już 6 pokoleniem (z tego co pamiętam). Ciekawostką jest, że to mężczyzna wybiera imię dziecka, a kobieta nie ma nic do gadki w tej kwestii. Mieszkali najpierw w Salt Lake City i tam wiedli dość szczęśliwe życie, ALE jej ojciec nie chciał by jej siostra uczęszczała do szkoły publicznej (choć i tak chodziła, ale do takiej gdzie nauczyciele należeli do FLDS), więc przeprowadzili się do Colorado City i tam nastąpiła diametralna zmiana w zachowaniu matki - depresja, która wyzwoliła w niej same złe cechy - zaczęła bić swoje dzieci. Jako mała dziewczynka, Carolyn zaczęła uważnie przyglądać się "nastrojom" matki, by jakoś przeżyć dzień i tak "specjalnie" zachowywała się razem z rodzeństwem źle z rana, by bicie nie było takie mocne, jakby to było w ciągu dnia. O dziwo jej ojciec nie wziął drugiej żony tak od razu, dopiero jak była w wieku 10-15 (dawno czytałam więc strzelam). 

Carolyn była dość ambitna i ciekawa świata i starała się jak mogła, by móc iść na studia, ALE wtedy wkroczył w jej świat Merril Jessop i w wieku 18 lat została jego żoną nr. 4. Co ciekawe, to nie o nią mu chodziło, kiedy wspominał  o tym ich prorokowi (bo to on aranżuje małżeństwa zgodnie z wolą Bożą - pierdu pierdu jak dla mnie :P), a o jej siostrę, która wpadła mu w oko, ALE było już za późno. I tak w przeciągu 15 lat urodziła mu 8 dzieci, a 4 ostatnie ciąże były bardzo zagrożone. Jak można się domyślić, pośród tak zamkniętej społeczności, nie trudno o choroby, jak bywało, że kuzyni też stawali się małżeństwem. Jej przedostatnie dziecko urodziło się bardzo chore i prawie non stop musiała jeździć z nim do szpitala, by w końcu jakoś ustabilizować jego stan. Może dodam, że niezły cyrk odstawia się przy samym porodzie - jest zaufana położna, ALE czy rodząca kobieta ma prywatność podczas narodzin? O chciała by ;) i niektórym, nielicznym się udało (Carolyn miała takie szczęście, ale to dzięki swojemu sprytowi i przychylnej sytuacji - mąż poza miastem). ALE opinia jest taka, że wszystkie siostrzane żony plus mąż i może jacyś ważni członkowie ze społeczności mogą stać nad biedną kobietą, która rodząc nie ma prawa pisnąć z bólu, bo to nie wypada. Horror, prawda? A co do siostrzanych żon, to może się wydawać na pierwszy rzut oka - o nawet fajnie, pomoc przy dzieciach, koleżeńskie relacje itp. itd. Oj nie, to wszystko bujda. One MUSZĄ rywalizować ze sobą, bo która z nich ma w garści ICH męża, tej dzieci są lepiej traktowane i ona ma większe przywileje, a inne są wtedy traktowane jak służące i niewolnice. U Carolyn było tak, że mimo idei poligamii, to jej mąż był monogamistą z krwi i kości, a 3ecia żona - Barbara starała się rządzić CAŁĄ rodzinką. I nie było to przyjemne. Coś takiego jak znęcanie się czy to fizyczne, czy też psychiczne, było na porządku dziennym - chodziły słuchy, ALE nikt nie ingerował w cudze życie, bo i tak taka kobieta nie miała szansa, by coś udowodnić, a wyszłaby przed wszystkimi na NIEPOSŁUSZNĄ/BUNTOWNICZĄ, co jest nie do przyjęcia. Bo jak wtedy, ma mieć szanse dostąpić nieba po śmierci? NO WAY ;). A w lokalnej policji byli członkowie z FLDS, więc sami widzicie - sytuacja niemal bez wyjścia. Schody zaczęły się, kiedy do władzy doszedł Warren Jeffs. Już za życia swojego ojca, Rulona Jeffsa zdołał wprowadzić co nie co zmian, ALE po jego śmierci to już zaczął się istny ARMAGEDON (nie chcę więcej zdradzać, bo co nie co wzmianek jest w książce pod koniec, a jak ktoś jest ciekaw to odsyłam do filmu "Prophet's prey" - otwiera oczy). Nasza Carolyn na szczęście zdołała jakoś uciec (gdy samo co objął rządy), ale czy było jej łatwo - oj nie.  Ogółem podziwiam tą kobietę, za to że nie poddała się i walczyła o siebie i o swoje dzieci.

Kiedy sięgałam za sam temat poligamii, to wydawało mi się, że WSZYSCY Mormoni ją praktykują i tu się zdziwiłam ;). Bo to złe, założenie. Ten odłam, od prawdziwego kościoła FLDS nie zgodził się z zaprzestaniem tych praktyk w roku 1889 i tak stali się nielegalną grupą religijną, bo poligamia sama w sobie stała się przestępstwem ;). (http://fldsmormons.com/)

STRONA TECHNICZNA: język na poziomie średnio-zaawansowanym - zaawansowanym, bo zdarzało się trudniejsze słownictwo. Ogółem zaś język nie jest trudny i bywały powtórzenia myśli. Tak jakby ona to opowiadała, a potem komuś niezbyt chciało się zredagować i to tylko taki mały minus.

Podsumowując: POLECAM, bo jej historia przemawia do czytelnika  i naprawdę otwiera oczy na wszelakie kulty, sekty na tle religijnym. Co to robią z ludźmi. Ciekawostka - jest nowa sekta w Australii, która dotyka tym razem religii chrześcijańskiej i to bardzo - https://www.youtube.com/watch?v=TVw0eFmnQtM

Ocena: 9,5/10 połóweczkę odjęłam za te powtórzenia myśli od czasu do czasu ;)