środa, 15 lipca 2015

Heat (Elements of Chemistry #2) by Penny Reid

Heat (Elements of Chemistry #2) by Penny Reid

I nie dałam rady! Jak zaczęłam czytać inną książkę, a tę odłożyłam i jak coraz dalej w las tym  ciemniej i dla mnie ;). Nie ma w niej NIC, co by mnie zainteresowało do dalszego czytania. Już i moja CIEKAWOŚĆ, która była a propos tego czy aby przypadkiem pod koniec OBOJE zmądrzeją, ulotniła się.

SPOILERY!!!

Miałam duże nadzieje ogółem do całej serii jak ją zaczynałam, bo po rekomendacji 4/5 w goodreads i "ochów" i "achów" czytelników spodziewałam się i że i ja to poczuję. I owszem, było tak na początku, przy pierwszym tomie - rozpływałam się. Ale czytając już ten tom, zapytałam samą siebie - czy aby na pewno to mi się podoba, bo coś mi tu śmierdziało od początku, coś nie dawało mi spokoju i tak małymi kroczkami doszłam do szokującego dla mnie wniosku - zostałam poddana ODMÓŻDŻENIU LITERACKIEMU!!! Słyszałam o tym, czytałam w paru recenzjach u niektórych, ale żeby wiedzieć, jak to wygląda to trzeba na własnej skórze przeżyć, i mnie to spotkało.
Po prostu weszłam w skórę tej "ofiary życiowej" jak to określił mój mąż po samej wzmiance o chowaniu się do szafy - powiedział "A kto tak robi?!" i wydawało mi się to wręcz urocze wraz z jej wymienianiem synonimów. Ale już przy tej części lampka sygnalizacyjna się włączyła w moje głowie - że halo? czy aby na pewno takie zachowanie i jeszcze inne jest urocze? I odp. brzmiała - NIE!!! Przepraszam, jeśli przynudzam nawiązując do jedynki, ale no właśnie - ten zabieg czysto marketingowy z podzieleniem na dwa tomy jest obrazą czytelniczą jak dla mnie. Ta, wiem teraz taka moda w New Adult na książki o objętości ponad 200 str lub większe, ale dużym drukiem. Jedynkę można było spokojnie połączyć z dwójką, bo pierwsza część to tylko PŁYTKI wstęp do niby "głębszego" rozwinięcia ich historii na wyspie.

I tak to przechodzę do sedna:
Oboje kuleją w relacjach damsko-męskich: Ona niby ma rozum, niby go używa, a tak naprawdę myśli tylko o jednym, tak samo i on. I tutaj oj są zgodni - dobrana para. Oboje traktują siebie PRZEDMIOTOWO. Zdziwieni? Już wyjaśniam ;). Bije się niby z myślami, jak po fakcie zrobił jej malinki i nie może się pokazać tak do ludzi, niby nie cierpi takiego traktowania, czysto zaborczego z jego strony, ale żeby kategorycznie powiedzieć NIE, o to przez jej usta nie przejdzie, bo Ona też go pragnie w czysto fizyczny sposób, a że jest dziewicą, to podwójnie - chcica gwarantowana - podkreśla to słowami podczas pieszczot lub na jego widok - "hot in my pants" I tak non stop!
A on "I want you" i też non stop. Wyznaczyli niby granice, że dotyk będzie miał jakieś tam znaczenie, ale jak przychodzi co do czego - to rozum wywalamy za drzwi i te same uciechy, jakie były takie są. A z tym jego pragnieniem, to autorka chciała wytłumaczyć jego zachowanie wywlekając wątek molestowania, który też jest dość wątpliwy i okropnie przedstawiony. Kobieto jak się za coś zabierasz to naprawdę dodaj GŁĘBIĘ, a nie po łepkach i skupiasz się na CZYSTEJ CIELESNOŚCI i nic więcej.

Oboje mnie irytowali przez większość czasu, na każdej stronie. Ona udawaniem niewinności - jaka ja biedna, nie mogę się od niego opędzić, ciężko mi powiedzieć nie, kiedy od razu robi mi się gorąco na jego widok - żałosne! On to wszystko wykorzystywał. Pragnę cię - u niego znaczy - mam ochotę Cię macać non stop. A jak mi się oddasz w końcu to będzie super. A próba poznawania się - poza mizianiem: w końcu na chwilę wpadła na genialny pomysł, by zrobić dzień bez macanek i poznania się poprzez naukę tanga i naukę obsługi łódki czy co tam się używa w wioślarstwie. Ta scena była dobra i miałam nadzieję na więcej takiego prawdziwego, normalnego poznawania się - PRZEZ ROZMOWĘ!

Mogłabym więcej wymieniać, ale sobie daruję. Jeśli macie ochotę to sami się przekonajcie i wyciągnijcie własne wnioski. Ja NIE POLECAM!!! Doszłam do prawie połowy i mam dość.

A ocena, byłabym zapomniała ;) 

3,5/10 Ta połóweczka za chęci pisarki dodania głębi do powieści, co jednak jej nie wyszło, moim skromnym zdaniem ;).

piątek, 10 lipca 2015

Attraction by Penny Reid (Elements of Chemistry #1) - Krytyczne spojrzenie

Attraction by Penny Reid (Elements of Chemistry #1)Trzeźwe, krytyczne spojrzenie na tę samą książkę - How can I did not see this for the first time while I was reading this book??? Or maybe Why did I sweep my reasonable thoughts under the carpet???

SPOILERY!!!

Hmm od czego, by tu zacząć... może od tego, że otrzeźwiałam czytając cz. 2 książki. Czuję się wystrychnięta na dudka! Przecież czytając czułam, że coś mi tam nie pasuje - jej uległość, mimo gadki, że ooo to taki palant, ale ma seksi ciałko, ale ja wiem lepiej, nie dam się zwieść, ale och jak mam gorąco w majtkach, nie wytrzymam :P Ta można się pośmiać, ale sarkastycznie. Już chyba wiem, jaki był mój problem! 

 Jakimś cudem weszłam w jej skórę - ta gdy to się uda, jesteście zgubieni - zaczyna się wam podobać Martin przez pryzmat cielesności tak jak i jej. Oni są oboje DZIEWICAMI - ona cieleśnie, a on emocjonalnie! A i jej czasami przydałoby się przywalić w ten zakuty łeb, bo wyobraźcie sobie taką sytuację:

 Facet przychodzi do was niezapowiedziany do domu - nie wiadomo jak wlazł (miał sposoby, mówił) i siedzi nad tobą i Cię budzi, gdy w końcu uświadamiasz sobie, że to nie sen i nie jawa, a czysta prawda, to co robisz?

a) wyrzucasz go za drzwi 

b) nie wiesz co masz zrobić i gapisz się jak cielę na niego

c) nie dość, że gapisz się na niego jak cielę, to jeszcze dajesz mu się obmacywać!

Choć tak naprawdę go nie znasz!

 I jak myślicie co nasza droga Kaitlyn wybrała? Oczywiście  odp. "C" .

I żeby to były jakieś tam "lekkie" obmacywanie, ale nie no chodźmy prawie na całość - przyciąganie, przyciąganiem, ale no proszę was... w tym momencie się nie szanowała wg. mnie, a jak zastała ich jej zarazem współlokatorka i przyjaciółka, to choć ona jej trochę wygarnęła - tym bardziej jej pomysł z całym tym wyjazdem, ale koniec końców i tak dała się przekabacić i poleciały razem - achhh, grrrrrrr ;)

 Ręce i nogi opadają prawda? :)

Niby ma coś tam w tej główce, ale jej nie używa - biję się myślami ze sobą, ale i tak nic nie robi. No dobra chce być bardziej spontaniczna to i niech będzie, ale SZANUJ SIĘ DZIEWCZYNO!

I tak to jak już skończę drugi tom, a jestem w połowie, bo nie mam czasu za bardzo czytać to dam wam znać, czy był jakiś PROGRESS/POSTĘP w całym jej zachowaniu.

A i styl pisarki, taaa czyta się dobrze, bo nie jest on wymagający, ale powtórzenia też są i wulgaryzmy - cały Martin, ach czemu nie może wyrażać się nawet podczas pieszczot w sposób mniej wulgarny. Heh, nawet ona mu to wypomina, no ale jak już się poddała chwili, to i obija się jej to o uszy i nic z tego nie robi.

Ogółem zachowują się jak dzieciarnia w okresie dojrzewania, a nie jak prawie dorośli - choć do tego im dużooooo brakuje. 

Wspomnę tylko, że autorka chciała im dać jakąś tam głębie, przemycić dlaczego tak się zachowują i trochę jej się udało, ale podeszła do tego po macoszemu, może jeszcze doczekam się oświecenia z ich strony - obaczę - a ten cały crap/bzdury w jakiś sposób wciąga i dlatego to taki ODMÓŻDŻACZ! Aż wstyd się przyznać, ale taka jest prawda, bo mimo irytacji sięgającej zenitu, czuję efekt jeszcze mydlenia oczu i dlatego daje im szanse - bohaterom na to, żeby w końcu zaczęli ruszać głową, a nie myśleć c***ą i f****m!

A jeszcze jedno, widać, że pisarka myślała marketingowo, bo równie dobrze można było połączyć dwie części w jedną, no ale po co, prawda? Lepiej zarobić na płytkim wstępie (cz. 1) o ich historii pożal się Boże i przerwać w takim momencie, no jak urwany film i niech się biedne nastolatki frustrują i obgryzają paznokietki - ach kiedy w końcu dane mi będzie sprawdzić jak cała sytuacja się rozwinęła.

 A i tak ocena z 8/10, spada do hmm 3/10 teraz sami widzicie jak to jest - cienka linia między kochaniem, a nienawiścią, prawda? :) 

NIE POLECAM!!!

poniedziałek, 6 lipca 2015

Attraction by Penny Reid (Elements of Chemistry #1) - WERSJA LITERACKIEGO ODMÓŻDŻENIA

Attraction by Penny Reid (Elements of Chemistry #1)

UWAGA, UWAGA: TA WERSJA RECENZJI JEST BARDZO POZYTYWNA, ALE... po głębszym przemyśleniu, przetrawieniu, czuję, że po raz pierwszy w życiu doświadczyłam tzw.  LITERACKIEGO ODMÓŻDŻENIA! Nie miałam bladego pojęcia jak to wygląda - teraz wiem, właśnie tak...

Macie ochotę przeczytać drugą opinię?

To zapraszam - ta sama książka, a jakże INNE, BARDZIEJ KRYTYCZNE SPOJRZENIE w drugim poście ;).

Uwaga spoilery :P (nie dałam rady inaczej opisać po troszce bohaterów)

Moją przygodę z czytaniem po angielsku rozpoczęłam od powieści z nowego nurtu literackiego NEW ADULT.

Jedno słowo: Przyciąganie

Tytuł książki pani P. Reid jest bardzo trafny, tu aż iskrzy od przyciągania. Nie jest to długa lekturka, ma gdzieś ponad 200 str (ebook) i nie dzieję się tam zbyt wiele, ale potrafi wciągnąć swoją prostotą i tytułowym przyciąganiem głównych bohaterów.

Kaitlyn Parker - hmm cóż o niej można powiedzieć, na początek wysuwa się taki przymiotnik jak... zlękniona?, tak robi takie wrażenie po chowaniu się w szafie/szafce w klasie od chemii ;). Tak, tam ją po raz pierwszy spotykamy i dowiadujemy się ciekawych rzeczy - w atakach paniki pomaga jej wymienianie synonimów jakiegoś słowa ;) Powiem tak, jak czyta się to po angielsku to dość pożyteczna sprawa - można się dokształcić :P. Ale czy aby na pewno jest taką zlęknioną szarą myszką... hmm niekoniecznie. Owszem lubi być niewidzialna, a raczej to jej pasuje. Żyje w swoim świecie książek, muzyki (gra na różnych instrumentach np. gitara, pianino, ma nawet jakiś tam zespół), więc nie jest aż tak wycofana jak to się wydaje na pierwszy rzut oka ;). A żadną niespodzianką nie będzie jak zdradzę, że jest DZIEWICĄ ;) Ten motyw jest teraz często stosowany w tym gatunku. Dziewica poznaje "jerk facebully", czyli macho man, który wyrywa laski na prawo i lewo, samiec alfa itp. itd. ;)

I tak to przejdę do Martina :) Ta nasz macho man, samiec alfa, oczywiście musi być bogatym dzieciakiem, ale na szczęście nie jest głupi :P choć pewne sytuacje są dla niego nowością i tu zachowuje się jakby nie wiedział co ma począć biedaczek :P. Aaaa najważniejsze, jeśli chodzi o wygląd - ba musi być seksowny, a do tego wioślarz ! I członek bractwa - jak w amerykańskim stylu :) Jest bardzoooo zaborczy i w sumie wg niego zaborczość = opiekuńczością, ale nasza Kaitlyn mu wyjaśniła tą różnicę, szkoda tylko, że trochę za późno :P

Nasza dwójka bohaterów zna się już jakiś czas - są partnerami na zajęciach od chemii, ale wiadomo w ten sposób nie poznasz drugiej osoby, chyba że... polecisz z nią na drugi kraniec świata, a raczej na prywatną wyspę i tam spędzisz z nią/nim jak to mówią Amerykanie na to SPRING BREAK, czyli po naszemu ferie wiosenne :) Kto oglądał seriale, bądź filmy o nastolatkach to wie, co tam wyrabiają - imprezki, alkohol itp. rzeczy ;).

A jak do tego doszło, że tam oboje wylądowali, no cóż całą przyjemność zostawiam dla was drodzy czytelnicy ;)

Ważne: THIS BOOK IS VERY FUNNY :) I ten argument wystarczy, aby po nią sięgnąć ;)

Postać Kaitlyn jak dla mnie jest pełna sprzeczności i nie wszystko podobało mi się co robiła, a raczej na co za sprawą owego przyciągania pozwalała, ale że to jest lekkie czytadełko, w sam raz na lato, to nie będę się za bardzo czepiać ;) Można tą książkę kochać i nienawidzić w tym samym czasie - chciałoby się otworzyć oczy obojgu bohaterom. Kaitlyn niby jest tą rezolutną i bezpośrednią (wali prosto z mostu i przez to są śmieszne dialogi/oczywiście Martin też jest bardzo "bezpośredni", jeśli wiecie o czym mówię ;), ale no właśnie to już sami musicie się przekonać ;)...

Nie zdradziłam wszystkiego o bohaterach, bo nie chcę popsuć całej zabawy z odkrywaniem książki, wspomnę tylko, że postacie drugoplanowe są również ciekawe ;)

WARNING: Trzeba od razu zaopatrzyć się w tom drugi cyklu, bo kończy się w takim momencie, że frustracja sięga zenitu :P, pisarka była na tyle uprzejma, że dała zajawkę na drugi tom, ale po co jak można od raz się w niego zaopatrzyć i czytać, nieprawdaż? :)


STRONA TECHNICZNA: Słownictwo nie jest zbytnio skomplikowane - dużo czasowników typu jęczenie, pieszczenie i przymiotników w tym guście ;) wiadomo czemu :P, parę idiomów, ale gdy ma się Kindla plus słownik i ktoś jest dociekliwy jak ja... to mimo korzystania z niego przyjemność z czytania wciąż jest ;) Uczyłam się przy okazji HOT EXPRESSIONS ;), co z pewnością zaoowocuje na przyszłość przy innych powieściach z nurtu New Adult.

Summary/Podsumowanie: Lekkie czytadełko w sam raz na lato dla osób, które nie wymagają zbyt wiele od książki, można się i pośmiać i poirytować, ale ogółem czyta się szybko i przyjemnie :)

Ocena: 8/10 za humor i wciągnięcie bez reszty w historię Kaitlyn i Martina :)

Polecam w 100%